czwartek, 18 maja 2017

[Filmy] Cicha woda brzegi rwie, czyli "Wodny świat"


postapo postapokalipsa



Ile wody potrzeba by uśmierzyć ciężkiego kaca? Bohaterowie filmu "Wodny świat" (ory. "Waterworld") z całą pewnością mogą znać odpowiedź na to pytanie. Akcja utworu toczy się w świecie po katastrofie ekologicznej, która doprowadziła do roztopienia lodowców i zalania lądów. Powstał bezkresny ocean w którym osoby z chorobą morską musiały mieć naprawdę przykre życie. 




Na takich platformach przyszło żyć bohaterom filmu.             
2/10, ale + za klimat             




Od pierwszych minut można dostrzec brutalne zasady świata, w którym przyszło żyć ocalałym z katastrofy. Nieustanna walka o pożywienie (no bo jak tu coś wyhodować?) stała się codziennością, a przedmioty będące dziś zwykłymi śmieciami, tak jak zwykły kawałek papieru, przeistoczył się w istny majątek. Ale kim byliby ludzie gdyby nawet w najcięższych warunkach do siebie nie strzelali? Największym zagrożeniem na wodach okazują się bowiem piraci z karai...  Chwila zła bajka...  Okazują się tzw. "Palacze".  Czyli w sumie jednak tacy piraci.  Tyle że palą fajki. 
I ludzi. Główny bohater, Żeglarz, to raczej ponury i cichy typ starający się ograniczyć kontakty z przedstawicielami Homo Sapiens do minimum. Sprawy komplikują się jednak gdy spotyka dziewczynkę, która ma wytatuowaną mapę do "mitycznego" stałego lądu... 




Nawet w postapo jest miejsce na sporty ekstremalne.             




Film powstał w 1995 roku w reżyserii Kevina Reynoldsa oraz Kevina Costnera, grającego również główną rolę. Całość kosztowała około 175 miliony dolarów (nie wliczając marketingu i dystrybucji), przez co produkcja zyskała miano najdroższego filmu w historii. Koszta jednak nie były spowodowane złożonością, efektami, egzotycznymi wstawkami itp. Zwyczajnie ekipie filmowej towarzyszył pech, np: pierwszą makietę miasta zniszczył tajfun. Rosnące koszty doprowadziły do zwolnienia Reynoldsa, przez co Costner musiał dokończyć produkcję sam. Widzowie idący do kin mieli bardzo wygórowane oczekiwania. Wychodząc, byli równie mocno rozczarowani. Produkcja zarobiła 264 miliony, z czego 88 w Ameryce Północnej. Niestety był to cienki wynik.

Mimo wszystko "Wodny świat" nie jest złą produkcją. Koncepcja, choć nierealna, zatopionego świata jest bardzo ciekawa. Scenografia również zasługuje na pochwałę - platformy zbudowane z wszystkiego co unosi się na wodzie wyglądają naprawdę klimatycznie. Muzyka i zdjęcia (są wybuchy - jest zabawa) również są mocnymi plusami produkcji. No i sama postać Żeglaża - Costnerowi udało się zagrać bohatera nie pozbawionego wad, a nie jakiegoś ryceża z misją uratowania ludzkości. Niestety całość mogła by być lepsza, zwłaszcza kreacja reszty bohaterów. Główny antagonista częściej mnie bawił niż wprawiał w zgrozę. 

Koniec końców "Wodny świat" warto zobaczyć. Plusy i minusy obrazu wyrównują się, więc najlepiej samemu wyrobić sobie opinię. Osobiście polecam :)




 Sprawa jest prosta - jeśli palisz, to jesteś tym "złym".             




"Jeszcze dzień, wyjdę stąd..."           

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za komentarze :)